Siema. 😂
Dzis mija drugi dzień bez picia, od ciagu tygodniowego. Masakra, jedna wielka masakra. Powiem wam tak, jest to naprawdę bardzo męcząc. Kac meczyl mnie prawie dwa dni, tyle sie dzialo, ze nie wiem czy starczy mi czasu zeby wszystko opisac ze szczegółami, ale postaram sie opisac to krótko, zwięźle i na temat. 😂
Pierwszy dzien to nic takiego tylko piwka, zaledwie 5 czy 6, okazjonalnie bo kumpel wpadł, natomiast w drugi dzien dzwoni do mnie wujek z zapytaniem ~ "Co dzis robie?". Takze nom co by tu hmmm... no nic jestem wolny nic nie robie. Mija 30 minut przyjechal. Slysze juz niepokojace glosy dochodzace z bagażnika, ciekawe co to takiego, nie dawalo mi to spokoju przez cala droge, az w koncu zatrzymalismy sie w sklepie po jakies przekaski, no to tak wujek poszedl do sklepu a ja szybko myk do bagażnika zobaczyc a tam tak krata browarow, jedna wyborowa poloweczka i chyba cos sie kroi. Nastal wieczor dojechalismy do domu i co sie zaczelo... lepiej nie mowic, nawet do komca nie wiem 😂 dalszy ciag historii jutro bo dzis spac bo rano do roboty, a za 18 dni prawdziwa robota WOJSKO ❤